wtorek, 12 kwietnia 2016

KINO ORZEŁ/OAZA


W 2015 roku podczas Festiwalu Otwarte Ogrody my – Milanowianki – zadałyśmy pytania właśnie o miejsca spotkań. Dzięki temu odtworzyłyśmy historię kina Orzeł. To właśnie z tym miejscem nasze bohaterki, goście ogrodu, mieszkańcy miasta wiązali swoje wspomnienia. Kino „Orzeł” stało się dla nas inspiracją do zgłębienia mikrohistorii mieszkańców i podróży w przeszłość tego miejsca.



W tym roku okazało się, że była to dobra droga, ponieważ 11 czerwca na wystawę tematyczną oraz na spotkanie z panami Ryszardem Witkowskim, Stanisławem Piekarskim oraz Sylwestrem Chrzanowskim przybyło bardzo dużo mieszkańców Milanówka. Wydarzenie było częścią FOO.
Stanisław Piekarski jest synem Wacława Piekarskiego, człowieka, który na przełomie 1931 i 1932 roku wybudował i uruchomił milanowskie kino Oaza. Dzięki jego wspomnieniom dowiedzieliśmy jak jego ojciec je prowadził, jak wyglądało wnętrze i jakie zmiany w budynku nastąpiły na przestrzeni lat.
Była tam całkiem spora sala, którą nie pogardziłby nawet niewielki teatr.
    Repertuaru nie było w gazetach, trzeba było iść do kina żeby zobaczyć co grają. W gablocie ciągle była wybita szyba.
    W zimie w czasie seansu wchodził człowiek i dorzucał węgiel do pieca, był hałas.
Ryszard Witkowski opowiedział nam o tym, jak mama wysyłała go do kina przynajmniej raz w miesiącu. Opowiedział także pewną historię z czasów wojny: z niemieckich kronik filmowych, pozorując przypadkowe zerwanie taśmy podczas projekcji, wycinaliśmy pewne klatki, pokazujące np. amerykańskie "Latające Fortece" lub "Liberatory" bombardujące Niemcy, które służyły następnie do ilustrowania tajnej prasy "ku pokrzepieniu serc".Z "z przypadkowego zerwania taśmy" sporządzano protokół, który odpowiednie władze przyjmowały za dobrą monetę.
Pan Sylwester Chrzanowski, był operatorem w kinie Orzeł, przybliżył nam techniczne rozwiązania oraz opowiedział o swojej pracy i filmach, jakie były wyświetlane. Jego żona Wanda zdradziła nam także, że wypatrzył ją na sali w tym właśnie kinie podczas jednego z seansów.
To było w czasie kiedy studiowałem. Wracając wieczorem ze stacji do domu mijałem zawsze kino. Kiedyś zobaczyłem, że grają Żywot Mateusza. Film mnie tak zauroczył, że każdego dnia, póki go grali zachodziłem wieczorem do kina, aby znów go obejrzeć. To było niezapomniane przeżycie.
    Mój pierwszy seans – tuż po wojnie – radziecki film Świniarka i pastuch. Myślałem, że ekran to jest matowe szkło za którym wszystko dzieje się naprawdę. Kiedy na ekranie pojawiły się wilki biegnące w stronę widowni, przestraszyłem się że szkło się zbije i grozi nam niebezpieczeństwo.
    Ojciec chrzestny, skończył się grubo po północy. Ojciec szukał mnie po całym mieście choć mieszkałem nad kinem. Miałem wtedy 14 lat.
Kino ,,Orzeł” przetrwało do lat 90. Pożar w grudniu 1998 roku zniszczył salę projekcyjną.
Pamiętam ten pożar. Było bardzo trudno go ugasić. Ten grudzień był strasznie mroźny. Strażacy lali wodę, ale był taki mróz, że zamarzała im w sikawkach.
Obecnie w budynku przy ulicy Piłsudskiego 33 mieści się kawiarnia L`amour Maison, która działa od 2012 roku. W lokalu odbywają się seanse filmowe – nowi właściciele odrestaurowali przestrzeń, nawiązują także tradycji tego miejsca.
Dzięki Państwu udało nam się zebrać wiele cennych wspomnień, za które serdecznie dziękujemy. Naszym marzeniem jest publikacja na temat kina, zwłaszcza po tak licznym udziale Państwa w naszym spotkaniu.
Dziękujemy Panu Stanisławowi Piekarskiemu, Ryszardowi Witkowskiemu oraz rodzinie Krysińskich za udostępnienie zdjęć z prywatnych archiwów na wystawę.
Wystawę można oglądać w L`amour Maison przy ulicy Piłsudskiego 33.
Zapraszamy także na naszą stronę: milanowianki.pl.
Gdyby ktoś z Państwa chciał się podzielić z nami swoimi wspomnieniami na temat milanowskiego kina prosimy o kontakt telefoniczny: 691 698 162 lub mailowy: hanna.musur@gmail.com (w tytule maila proszę wpisać KINO ORZEŁ).

* Tekst jest przeplatany wspomnieniami mieszkańców Milanówka na temat kina Orzeł/Oaza zebranymi w czasie projektu. 


Podziel się z nami wspomnieniem!!!


wtorek, 8 marca 2016

8 marca

Z okazji Dnia Kobiet postanowiłyśmy zmienić nazwę ulicy Lasockiego, w parku jego imienia, na ulicę Bronisławy Lasockiej. Na jeden dzień, na chwile.

To działanie skłoniło mnie do policzenia patronek ulic w Milanówku. Jest ich siedem: Konopnicka, Orzeszkowa i Królowa Jadwiga, Sabina Dembowska (była chirurgiem-ginekologiem, zmarła w Milanówku 9 lutego 1962 roku), święta Urszula Ledóchowska, Bogna Sokorska (polska śpiewaczka operowa, sopran koloraturowy.) oraz Felicja Witkowska. Bezpośrednio związane z Milanówkiem czy też z jego historią są Sabina Dębowska i Felicja Witkowska.



Dlaczego Bronisława Lasocka? Uważana jest za nieformalną założycielkę miasta. Po zesłaniu jej męża Leona (powstańca styczniowego), została sama z trójką dzieci (Antonim, Marią i Michałem). Czekała na oficjalne pozwolenie dołączenia do męża. Pozostała jednak w kraju, gdyż dotarła do niej wiadomość o śmierci Leona. By zadbać o byt rodziny sprzedała swój dwór.  W 1867 roku kupiła majątek (180-hektarowy) składający się z dworu, folwarku z łąkami i tzw. Lasu Górnego, należącego wówczas do parafii. Przez 22 lata skutecznie zarządzała majątkiem, potem sprzedała go synowi Michałowi. 

Oczywiście nie chcemy nawoływać do rewolucji w nazewnictwie milanowskich ulic. Jednak miasto rozbudowuje się, powstają nowe ulice... Może warto upamiętnić kobiety ważne dla historii miasta ogrodu. W "Szlakach kobiet" znajdzie się wiele inspiracji.